Zarejestruj    Zaloguj    Dział    FAQ

Strona główna forum » IZRAEL JEHUDIM » ŚWIADECTWA ŻYDÓW » ŚWIADECTWA - Słowem i Video




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 8 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Świadectwa Mikołaja Telegi
 Post Napisane: 12 sierpnia 2012, o 18:46 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lipca 2012, o 17:54
Posty: 18388
Świadectwo Mikołaja Tielegi

Chcę zwrócić się i powiedzieć do dzieci. Ja w swoim życiu słuchałem taty i mamy. Słowo taty i słowo mamy było dla mnie prawem, ważniejszym od prawa państwa. Jeśli tato powiedział, że mam coś zrobić - musiałem to zrobić. Jeśli mama coś powiedziała - musiałem to zrobić. Czy Bóg mnie przygotowywał do jakiegoś szczególnego życia, nie wiem. Ale czemuś był we mnie strach, że ze mną coś się stanie, jeśli nie posłucham taty i mamy.

I tak się stało, że gdy zakończyłem 8 klas, chciałem pojechać gdzieś, uczyć się na lekarza. Zebrałem już wszystkie papiery, i przygotowałem już wszystko, aby wyjeżdżać. Ale ja się bardzo bałem, żeby nie zatrzymali mnie rodzice. Dla mnie było to straszniejsze od wszystkiego. Mnie już dokuczyło życie z rodzicami. Ciągle ich słucham, i nie mogę nigdy zrobić coś swojego. Rozumiecie, chciałem swoje „ja” pokazać. Tak się chce, żeby rodzice wreszcie mnie posłuchali. A tak, musiałem robić to, co chcą rodzice. Rozumiecie, chciałem pojechać poczuć wolność. Ot, to jest życie. Robię to, co chcę. Ale ja się bałem, żeby rodzice niczego mi nie powiedzieli.

I pewnego razu woła mnie mama. Zostało kilka ostatnich dni, przed odjazdem. Ja idę i odczuwam, że coś już będzie. Już odczuwam, że to coś nie to. I mama mówi tak: synu mój, gdybyś mógł zostać i nie jechać. Ja nie wiem, czy będę długo żyć czy nie, ale chcę żebyś jeszcze został. Wiecie, co to dla mnie oznaczało? To oznaczało bardzo wiele. Zostać, to znaczy rozejść się z przyjaciółmi. Pójść do kołchozu, ciągnąć obornik i worki, ciąć słomę, kosić siano. Bo takie jest życie w kołchozie. Ja musiałem już, iść gdzieś do roboty. Przełamywałem się i może za minutę, czy za dwie, gdy mama zakończyła mówić, powiedziałem: dobrze mamo, zostanę.

Za półtora roku moja mama umarła. I gdy moja mama umarła, zjawił mi się Anioł Pański i powiedział: za to, że wypełniłeś moje przykazanie, za to, że posłuchałeś mego głosu, będę cię dalej prowadził, będę cię ostrzegał i będę dla ciebie jak mama. Bracia i siostry, ja nie rozumiałem tego, dopóki żyłem swoim życiem. Nie rozumiałem tego, dopóki się nie przełamałem. Nie rozumiałem tego, dopóki nie posłuchałem w pełni swoich rodziców. Ale, gdy to zrobiłem, zjawił się Anioł Pański i tak się stało.

Bóg, ostrzegał mnie o dwa, o trzy miesiące naprzód. Było mi powiedziane wiele dokładnych dat, kiedy co się będzie działo. Zjawiał się Anioł Pański osobiście, i we śnie mówił te słowa. Nie zastanawiałem się, bracia i siostry, jak ważne jest, by dzieci słuchały swoich rodziców, a to okazuje się ważne. Jest napisane: czcij ojca swego i matkę. Dlaczego? Aby ci się dobrze działo. I co jeszcze? Abyś długo żył. O Boże, jak ludzie chcą długo żyć. Prawda? Człowiek, który jest chory, cały swój majątek wydaje na leki, aby długo żyć. A nie w lekach jest długie życie, a w tym, jak wypełniłeś Boże przykazanie. Co zrobiłeś, gdy byłeś mały i jak słuchałeś swoich rodziców. Taki jest Boży plan i będziesz długo żył. Alleluja. Dzisiaj wszystkim mówię: ja mogę podnieść swoją twarz i popatrzeć każdemu dziecku w oczy. Ponieważ posłuchałem swoich rodziców i do końca byłem im posłuszny.

Otrzymałem za to od Pana wiele błogosławieństw i dzisiaj mam wiele błogosławieństw. Ponieważ korzeniem wszystkich błogosławieństw jest posłuszeństwo przed Żywym Bogiem. A dla dzieci w pierwszej kolejności, posłuszeństwo przed swoimi rodzicami. Niech Bóg błogosławi młodzież, niech Bóg błogosławi dzieci, bo to jest bardzo ważne. Pewnego razu, gdy mówiłem to kazanie, gdy powiedziałem o dzieciach, to na następnym zebraniu, wszystkie dzieci wyszły do pokuty, ponieważ one nie słuchały swoich rodziców. Drogie dzieci, dzisiaj szatan ma do was prawo, jeśli nie słuchacie się swoich rodziców. To pierwsze jest lekkie, czego Bóg od was wymaga. On patrzy na wasze posłuszeństwo, jak słuchacie swoich rodziców.

http://www.chrystusowy.pl/i30,Swiadectw ... elega.html

_________________
Obrazek
Isaj40/9
Wstąpże na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny Syjonie!
Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny Jeruzalem!
Podnieś głos, nie bój się!
Powiedz miastom judy: Oto wasz Bóg!


.


Góra 
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
 Post Napisane: 12 sierpnia 2012, o 18:46 
 


Góra 
  
 
 Tytuł: Re: Świadectwa słowem
 Post Napisane: 12 sierpnia 2012, o 18:50 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lipca 2012, o 17:54
Posty: 18388
Na ostatnim zebraniu przed wojskiem, było proroczym głosem do mnie powiedziane: ponieważ dotknę się twoich kości, ale w ten czas gdy się to stanie, gdy będziesz szukał wyjścia i nie znajdziesz, wspomnisz, że to było ode mnie i dla Mojej chwały i oddaj Mi chwałę. Bracia i siostry, dobrze, gdy jest powiedziane, tak jak wczoraj mówiłem. Gdy Jozue podszedł pod mury Jerycha, było powiedziane: Ja wydam, mury upadną i zdobędziesz to miasto. Taka przepowiednia jest dobra. Prawda? Albo, jeśli chcemy kupić jakiś dom i jest przepowiedziane, że kupisz tanio i pobłogosławię rodzinę. Taka przepowiednia jest przyjemna. Ale gdy jest przepowiedziane, że będziesz między życiem a śmiercią, będą połamane kości, będziesz szukał śmierci i ona do ciebie nie przyjdzie. Na przyszłość przepowiedziane było trochę strasznie. Ale Bóg mi mówił i dobre i złe. To, co miało w moim życiu być, Bóg mi mówił. I przychodził czas, że działo się tak, jak powiedział Pan.

Bóg powiedział datę, kiedy mnie zabiorą do wojska. Ja powiedziałem: Panie, to niemożliwe. Zawsze o miesiąc wcześniej dają to wezwanie. Zawsze wcześniej z poczty coś przychodzi. Ja nie wierzę, że przyjdzie za półtora dnia i zabiorą mnie wieczorem. I stanie się tak, że nie pożegnam się z całą rodziną. Ale byłem posłuszny. Przychodzi ten dzień i poszedłem pokornie do pocztowej skrzynki. Mógłbym nie posłuchać głosu Bożego. Idź rób swoje sprawy, idź gdzie chcesz. Ale ja wiedziałem, że to mówi Bóg. Słyszałem Jego głos i rozpoznawałem wśród innych głosów.

Poszedłem do pocztowej skrzynki, otwieram i tam doprawdy było wezwanie do wojska. Napisano było, żebym o 5 wieczorem, był już na tym zbiorczym punkcie. Dla mnie było to tak znienacka i niespodziewanie. Zeszła się rodzina. Tato szybko przyjechał. Pomodliliśmy się i pożegnali. Ja żegnałem się tak, jak nigdy. Myślałem, że to mój ostatni dzień i więcej ich nie zobaczę. Mój tato mnie objął i powiedział: wiedz, twój Ojciec jest w Niebie, a ja jestem tylko czasowy. Najważniejsze, rób to, co powiedział Niebiański Ojciec. Może nie każdy tato tak powie. Może nie każda mama tak powie. Ale ja dziękuję swojemu tacie i poważam go, dlatego, że powiedział do mnie takie słowa. Wiedziałem, że mój tato słyszał głos Boży. I tak się zaczęło.

Gdy przyszedłem do wojska, poszedłem do pracy. Wycinałem las benzynową piłą. I pewnego razu pracowałem w jednym rejonie. Przyszliśmy do tego lasu i ja miałem robić oznaczenia na tych drzewach, które były do ścięcia. I gdy zaszedłem do tego lasu, zaczął się taki niewielki wiatr. Gdy zaczął się wiatr, widzę jak jedno drzewo pada. Nie rozumiem, czemu. Chcę odbiec gdzieś na bok, i drugie drzewo pada. I gdy popatrzyłem, na obszarze, gdzieś 50 metrów na 70, wszystkie drzewa od dołu były podcięte, ale wszystkie jeszcze stały. To było naruszenie zasad bezpieczeństwa.

Niekiedy bywa, że ścinający ma za zadanie położyć wszystkie drzewa w jedną stronę, aby traktorowi było dobrze ciągnąć. I niekiedy podpiłowywał te drzewa, a następnie jedno duże drzewo po prostu rzucał na te podcięte i one wszystkie padały. Ale stało się tak, że gdy ścinający podszedł do dużego drzewa, złamała mu się piła. Ta brygada pojechała, a my przyjechaliśmy na to miejsce. I kiedy odbiegałem w jedną stronę, drzewo pada. Rozbiegam się i biegnę w drugą stronę, drzewo pada. Widzę, że nie mogę uciekać. Powiedziałem: Panie, przyszedł ten czas, gdy chcesz mnie zabrać. Zamknąłem oczy i zacząłem się modlić. I gdy zacząłem się modlić, przed moimi oczami przeszła taka klisza mojego życia.

To były takie szybkie, sekundowe mignięcia. Gdzie powiedziałem nieprawdę, gdzie kogoś obraziłem, gdzie zrobiłem coś nie dobrego. To była taka klisza z faktami z mojego życia. Ja tylko krzyczałem: przebacz, przebacz. Prosiłem Pana o te momenty, które mi pokazał przed oczami. Bracia i siostry, to był taki moment przejścia od Ziemi do Nieba. Ale dzięki Bogu, że pokazał mi te momenty, abym był czysty. Aby te momenty nie były przeszkodą do tego, abym wszedł do Nieba. I nagle przeszła czysta klisza. Aż zrobiło mi się lżej na duszy.

Zacząłem się modlić, zszedł na mnie Duch Pański i zacząłem śpiewać w Duchu Świętym. Z zamkniętymi oczami oczekuję momentu, gdy będę odchodził stąd do Nieba. Szum przedłużał się, i ja przedłużałem modlitwę. I nagle coś się zatrzymało. Myślę czy jestem już w Niebie. Chcę spojrzeć, otworzyć oczy, ale boję się. Uszczypałem się, czuję - to znaczy, że jestem na Ziemi.

Otwieram oczy, i oto pięć metrów obok, ściana drzew. Ja stałem nietknięty i ani jedno drzewo mnie nie uderzyło. Te drzewa były ułożone w taki trójkąt wokół mnie. A ja zostałem nietknięty. Dlaczego bracia i siostry? Ja myślę, że tam znajdował się Anioł Pański. On postawił ochronę nade mną, i gdy te drzewa padały, one padały na tą osłonę i staczały się obok. Dlatego one, tak ładnie ułożyły się wokół mnie, a ja zostałem nietkniętym. Ale najważniejsze bracia i siostry. Klisza życia przed moimi oczami. Chcę wam powiedzieć; to, co powiedzieliście swoimi ustami, na co patrzyliście swoimi oczami, nigdy nie przejdzie bez odpowiedzi. Jeśli dzisiaj nie zechcesz pokutować, to Bóg w ostateczny czas, zawróci cię przed drzwiami wieczności i wtedy powie: idź tam, gdzie płacz i zgrzytanie zębów. Ponieważ taki jest nasz Bóg.

Gdy przyjechałem z lasu, wzywa mnie dowódca sztabu i mówi: ile będziesz zajmować się tą niedorzecznością? Zapomnij o swoim Bogu i nie zawracaj głowy nikomu. Powiedziałem: ja nie mogę przyjmować przysięgi. Byłem nauczony przez rodziców, aby nie przysięgać. I jak byłem nauczony, tak i postępowałem. Uważałem to za właściwe. On mówi: idź przyjmuj przysięgę i służ jak wszyscy normalni ludzie. Powiedziałem: nie pójdę.

On mówi: ty wiesz, z kim ty rozmawiasz? Ja mogę ci dać życie, mogę i odebrać. Ja mówię: nie masz żadnego prawa do mojego życia - Bóg daje życie i Bóg odbiera, i mnie, i tobie. Także znajdujemy się w tych samych rękach, przed Żywym Bogiem. On mówi: jeśli nie wierzysz, to ja ci teraz pokażę. Poślę cię tam, skąd już się nie wracają. Mówię: jestem gotowy, ale od Boga odrzekać się nie zabieram.

Wtedy wezwał oficera. Tam obok jednostki wojskowej, była taka betonowa komnata. Wtedy była zima i na ulicy było minus 30 stopni Celsjusza. Było bardzo zimno. Do tej betonowej komnaty, dowódca rozkazał żołnierzom, nalać chłodnej wody z ręcznej pompy. Nalali chłodnej wody, przyprowadzili mnie tam i wepchnęli do środka. Ściany były pokryte lodem. Można powiedzieć, że była to, taka lodowa komnata. On powiedział prawdę, że stąd, żywymi się już nie wracają. Ale ja byłem przygotowany.

Byłem gotowy umrzeć, ale tylko za Pana. Bracia i siostry, gdy ja się tam znalazłem, poczułem w butach wodę. Czuję jak piecze, pali jak ogniem. Czuję, że coś się stanie. Mówię: Panie, będę umierał. Nie chcę umierać, jak człowiek, który Cię nie zna. Panie, chcę się modlić, chcę widzieć otwarte Niebo, tak jak Jan. Chcę widzieć Twoją chwałę, chcę widzieć Panie, gdzie zaraz pójdę. Zaraz będę przechodził.

Bóg napełnił mnie Duchem Świętym. Zacząłem śpiewać na innych językach. Zacząłem śpiewać pieśń Bożą. Bracia i siostry, oni stukają, otwierają się drzwi i mówią: gdzie ty jeszcze śpiewasz? Zamilcz. Bracia i siostry, dlaczego ja śpiewałem? Jest napisane: składajmy Bogu ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają jego imię. [Heb.13,15] Co to jest ofiara? To nie to, co mam zbędne i dlatego ofiaruję. To nie to, czego mam wiele i po prostu ofiarowałem. Ale ofiarą jest to, co jest dla mnie drogie. I Bóg chce, abyś przyniósł ofiarę pochwalną.

_________________
Obrazek
Isaj40/9
Wstąpże na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny Syjonie!
Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny Jeruzalem!
Podnieś głos, nie bój się!
Powiedz miastom judy: Oto wasz Bóg!


.


Góra 
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Świadectwa słowem
 Post Napisane: 12 sierpnia 2012, o 18:51 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lipca 2012, o 17:54
Posty: 18388
My często chwalimy Boga. Często mówimy: chwała Tobie Panie, dziękuję Ci, wygrałem piękny samochód, mam piękniejszy samochód od mojego sąsiada, Panie jestem Ci wdzięczny. To jest twoja chwała. To jest twoja radość, do której dodajesz Boga. To nie jest ofiara pochwalna, którą chce Bóg. Bóg chce ofiary pochwalnej. Ofiara pochwalna jest wtedy, gdy twoje chwalenie nie zależy od otoczenia wokół ciebie. Gdy nie chce ci się śpiewać, gdy nie chce ci się radować, a ty wysławiasz Imię Pana. Oto jest ofiara pochwalna. Ja nie miałem powodu by śpiewać. Prawda? Bo w tej komnacie była chłodna woda. Tam nie było powodu by się radować, ponieważ zamknęli mnie tam, abym umarł. Nie miałem powodu, aby składać dziękczynienie Bogu.

Przygotowywałem się tam do śmierci. Ale, gdy śmierć patrzyła mi się w oczy, zacząłem dziękować Panu: Panie, jestem wdzięczny, że mam możliwość umrzeć za Twoje Imię. Nie za swoje, ale za Twoje. Zacząłem się modlić, przyniosłem Bogu ofiarę pochwalną, owoc warg, wyznający jego Imię. I kiedy zacząłem się modlić, stało mi się gorąco. Nie odczuwałem wody, nie odczuwałem lodu w tej betonowej komnacie. Ja śpiewałem, śpiewałem i śpiewałem. Pomyślcie, człowiek, który jest skazany na śmierć, śpiewa. My czytaliśmy, kto śpiewa w więzach, kto śpiewa w kajdanach. A ten, kto przybliża się do Boga, ten, kogo trzyma Pan.

Gdy tak śpiewałem, otwierają się drzwi. Aż się przestraszyłem. Oni wchodzą, nie rozumiejąc, co się stało. Patrzą się i ten oficer krzyczy na tych żołnierzy: co wy zrobiliście? Ja wam mówiłem nalać chłodnej wody. Czemu nalaliście gorącej? Oni mówią: nalaliśmy chłodnej wody. Bo w tej ręcznej pompie, w zimie płynie zimna woda. Bracia i siostry, oni nie rozumieli. Podczas modlitwy, zszedł tam Anioł Pański i on nagrzał tą wodę. Dlaczego? Ponieważ, przyniosłem Bogu ofiarę pochwalną. Ta ofiara jest przyjemna Bogu. I gdy ta ofiara jest przyjmowana, Bóg robi swoją pracę.

On mówi: to nie możliwe. Wyprowadzili mnie na bok. Wylali tą wodę i oficer mówi żołnierzom: przynoście teraz chłodną wodę. Oficer sprawdza każde wiadro. Nalali tej wody i jeden pcha mnie w plecy i mówi: no „sztunda”, pokutuj. Gdy stanąłem na nogach, i nie odczułem jeszcze tej wody, ten oficer krzyczy, z takimi wielkimi oczami: zabierajcie go, ona jest już gorąca. Bracia i siostry, oto jest Żywy Bóg, który pracuje w naszych duszach, w naszym ciele i w naszym życiu.
Za parę dni, gdy przyszedłem z roboty, odczuwam, że muszę się pomodlić. Poszedłem się pomodlić i odczuwam, że coś przede mną będzie. I rankiem, gdzieś o wpół do szóstej, przyszedł do pokoju Anioł Pański i mówi: weź długopis, kartkę papieru i zapisuj to, co będę ci mówił. Wziąłem kartkę papieru i zacząłem zapisywać. On dyktuje: pierwsze pytanie, drugie pytanie, trzecie pytanie. Ja myślę, czemu same pytania, a nie ma odpowiedzi. Gdy pisałem już siódme, ósme pytanie, otwierają się drzwi w pokoju, popatrzył się jakiś człowiek, zamknął i poszedł.

Zapisałem wszystkie szesnaście pytań, tak jak powiedział Anioł. Za chwilę Anioł mówi: dopisz obok jeszcze dwa pytania. Dopisałem jeszcze te dwa. Ale rankiem, gdy się przebudziłem, nie ma arkuszu papieru, nie ma ołówka, nie ma tego pokoju, nie ma tego człowieka. Nie ma niczego. Ale te wszystkie pytania, zostały w mojej głowie. Gdzieś za pięć minut, przychodzi sztabowy i mówi: przyjechał prokurator i śledczy. Sam prokurator będzie prowadził sprawę i wzywają cię.

Szybko się ubrałem i wybiegam. Patrzę, a tam stoi dwa rzędy oficerów. Wszyscy przed nim drżeli. Otwieram drzwi gabinetu i stoi ten człowiek, który zaglądał nocą. Myślę; Panie, to znaczy, że te pytania są związane z tym człowiekiem. Ja czułem się spokojnie. Oficerowie bali się bardziej niż ja. Zaszedłem spokojnie i usiadłem. On był taki zdenerwowany, ale panował nad sobą, bo miał mnie wypytywać. Powstrzymał się i daje pierwsze pytanie. Ja mówię: nie będę odpowiadał na twoje pytanie. Jakie jest twoje drugie pytanie? Zadał mi drugie pytanie. Mówię: nie będę odpowiadał na twoje drugie pytanie, ponieważ masz mi zadać szesnaście pytań. On mówi: tak, a skąd wiesz? Mówię: mogę ci powiedzieć te pytania, które masz mi zadać.

On podszedł do stołu, złożył wszystkie swoje kartki i wziął w ręce. Mówię mu pierwsze pytanie takie, drugie pytanie takie, trzecie pytanie takie, szóste pytanie, siódme pytanie. Zaczęło go aż kręcić. Ósme, dziewiąte i on porozrzucał te kartki po stole, po podłodze. Patrzę mu w oczy, mówię dziesiąte, jedenaste pytanie, piętnaste pytanie, szesnaste pytanie. On mówi: zatrzymaj się, ty działasz taką siłą, że nie mogę przed tobą ustać.

_________________
Obrazek
Isaj40/9
Wstąpże na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny Syjonie!
Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny Jeruzalem!
Podnieś głos, nie bój się!
Powiedz miastom judy: Oto wasz Bóg!


.


Góra 
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Świadectwa słowem
 Post Napisane: 12 sierpnia 2012, o 18:53 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lipca 2012, o 17:54
Posty: 18388
Mówię: i jeszcze dwa pytania, które nie są zapisane na kartce, a które chciałeś zadać ustnie. I powiedziałem te dwa pytania. On mówi: wychodź, wychodź, nie mogę przed tobą stać, ty wiesz, o czym myślę i co pisałem. Nie mogę stać przed tą siłą, która jest w tobie. On krzyczy: zabierzcie go. Bracia i siostry, wyszedłem jak zwycięzca, jak żołnierz armii Jezusa. Bracia i siostry, to jest ten Pan, o którym napisano; przed Jego imieniem skłoni się wszelkie kolano. Nikt nie ostoi się przed Żywym Bogiem.

Wyszedłem, stoją ci oficerowie i pytają: no i co? posadzili? Mówię: kogo? Gdzie posadzili? Idę do roboty. Oni biegną do tego gabinetu. On taki roztrzepany, wszystkie kartki leżą na podłodze. Wszyscy oficerowie w strachu. Patrzą na mnie, patrzą na niego. Mówią: to z nim powinno się tak stać, a dlaczego prokurator jest w takim stanie? A ja byłem spokojny, dlatego, że wiedziałem, w kogo uwierzyłem. Alleluja. To jest Żywy Bóg.

Pewnego razu pojechaliśmy do lasu na nowy rejon. Odczułem, że tego dnia, stanie się coś w moim życiu. Obszedłem las, popatrzyłem. Nigdy w życiu nie przeżywałem tego, co przeżywałem w ten dzień. Bóg pokazał mi swoją chwałę w przyrodzie. Mówię: Panie, jak wielka jest Twoja siła i mądrość. Patrzyłem na przyrodę. Nigdy do tego i od tego czasu przyroda nie rozmawiała ze mną. Ale wtedy mówiła pięknością, jaką Bóg stworzył dla człowieka, ona mówiła siłą Bożą. Wziąłem piłę i zacząłem robić. W pół dnia ściąłem trzydniową normę.

Piła szła bardzo dobrze. Ściąłem wiele lasu, i zostało siedem drzew. Było tam, jedno drzewo, które upadło na drugie drzewo między gałęzie i tak zostało. Musiałem wokół tego drzewa, ściąć te siedem drzew, które się tam znajdowały. Zawołałem brygadę dwunastu ludzi, żeby te drzewo przesunąć, aby upadło. Dwunastu ludzi próbowało je przesunąć, ale się nie udało. Pomyślałem, że podetnę drugie drzewo, skieruję je na te duże, i ono przełamie się pod tym ciężarem. I gdy wziąłem piłę i zacząłem przechodzić pod tym drzewem, ono obrywa się same, pada na mnie, łamie mnie i wgniata w ziemię. Dalej niczego nie pamiętam, ale mówili mi później, że próbowali mnie wyciągnąć. Próbowali ściągnąć to drzewo traktorem, ale jeden z żołnierzy powiedział: a jeśli on żyje? Bądźmy ostrożni. Dwunastu ludzi próbowało ściągnąć to drzewo ze mnie i nie udawało się. Ono było wielkie, miało wielkie gałęzie, było wielkiej grubości.
Ściągnęli to drzewo ze mnie, uderzając z rozpędu traktorem. Wyciągnęli mnie z ziemi i przywieźli mnie do szpitala. To mi mówili, bo ja niczego nie pamiętam. Gdy, oprzytomniałem w szpitalu i przyszedłem do siebie, pomyślałem, dlaczego znajduję się w szpitalnej sali. Wokół mnie byli lekarze. Przyszedł neurolog i mówi: ty jesteś Mikołaj Tielega? Mówię: tak. On mówi: aha, to ty jesteś „sztunda”? Mówię: nie, nie jestem „sztunda”, jestem wierzący. On mówi: Aha, jasne, ty już jesteś kawałkiem mięsa a nie człowiekiem. I poszedł.

Jeszcze nie rozumiałem, dlaczego on tak powiedział? Chcę poprawić sobie jedną nogę, tak trochę na bok, a ona się nie słucha. Chcę poprawić ja rękoma, one się tak troszkę zeszły, chcę podnieść dalej, a one się nie podnoszą. Opuściły się i tyle. Jestem w takim strachu. Przyszedł neurolog i mówi: „sztunda”, ciebie nawet twój Bóg nie chce znać. Już nie jesteś człowiekiem, a kawałkiem mięsa. Mówię: dlaczego tak mówisz? On mówi: masz dwanaście złamań kręgosłupa, i złamanie gdzieś niżej.

Dwanaście złamań kręgosłupa. Zrozumiałem, dlaczego jestem w takim stanie. Zrozumiałem, dlaczego jestem sparaliżowany. Zrozumiałem, dlaczego nie mogę się podnieść. Myślę; Panie, mam ojca i siostry. Czy będę im potrzebny? Rozsądzam tak, i myślę, komu będę potrzebny. Kto ze mną będzie? Mam 18 lat. Kto będzie się mną opiekował? Poczułem się strasznie. Przyszła taka presja, jakbym miał stracić przytomność. Przyszedł neurolog i mówi: zapomnij o swoim Bogu. Oto, do czego On cię doprowadził. Oto twój Bóg, twoja wiara. Oto efekty twojej wiary. A ja myślę w sobie; Panie, nie. Ja znam Twoją chwałę, znam Twoją siłę. Nawet, gdy jestem połamany, moje usta otwierają, aby Cię chwalić. Jeszcze bojuję w sobie, nie dopuszczam do siebie wiadomości, że ze mną jest tak strasznie.

Przyszło dwóch ludzi, postawili nosze na podłodze, podnieśli mnie na prześcieradle do góry, i rzucili na te nosze. Przynieśli mnie w rentgenowski gabinet i wysypali tak jak śmiecie. Bracia i siostry, to był ból. Tam nie było powodu, by chwalić Pana. Nie było powodu, by przynosić Bogu ofiarę pochwalną. Tam było moje milczenie. Ja tylko płakałem. Nie znajdowałem przyczyny, dlaczego stało się ze mną coś takiego. Ale jeszcze wtedy, nie wspomniałem tego proroctwa. Rankiem, wszyscy wstali i wyszli.
Był rozkaz, żeby wszyscy żołnierze opuścili salę, aby w ciągu dnia nikt nie wszedł do sali i nie podał mi kubka wody. Aby nie podali mi żadnych leków od bólu. Po prostu, abym umarł. Dwaj żołnierze otrzymali rozkaz, aby zabić mnie fizycznie. Neurolog otrzymał rozkaz, aby zabić mnie moralnie. Do szpitala przyszedł rozkaz, żeby odwieść mnie do domu martwego. Rozumiałem tą sytuację. Myślę, że wielu wie o tym, że Chruszczow powiedział: w 1980 roku, pokażę ostatniego wierzącego w telewizji.

_________________
Obrazek
Isaj40/9
Wstąpże na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny Syjonie!
Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny Jeruzalem!
Podnieś głos, nie bój się!
Powiedz miastom judy: Oto wasz Bóg!


.


Góra 
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Świadectwa słowem
 Post Napisane: 12 sierpnia 2012, o 18:55 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lipca 2012, o 17:54
Posty: 18388
Wy wiecie, jak wielu naszych wierzących braci siedziało w więzieniach. Ale w 1980 roku, w telewizji była pokazana ewangelizacja w kościele i na stadionach. Chwała Pańska zeszła na nasz kraj i było wielkie przebudzenie. Wspomnę jeszcze, jak przyjechali z Nachodki ludzie. Było zebranie u Wołodzi Szewczuka. I w centrum miasta, idą do milicji i pytają: gdzie jest to miejsce, w którym uzdrawia Bóg? Milicjant wyprowadza ich na tory kolejowe i mówi: idźcie po tym ostatnim torze, i gdy dwa razy skręci, to koło trzeciego słupa, pierwsza chata. Bracia i siostry, czy to nie jest Pański cud? Gdy pytali, to pokazali. A za chwilę ta sama milicja, samochodami szuka tego miejsca, aby spisać wierzących i nie mogą znaleźć. Jadą w jedną ulicę, w następną, objeżdżają całe miasto i nie mogą znaleźć tego zebrania. Czy to nie Bóg używał ust tego milicjanta, aby wskazać ludziom miejsce, w którym jest zebranie?

I ja sam widziałem Bożą chwałę, wiele przeżywałem. I nagle przyszło się pogodzić, że stało się ze mną coś takiego. To było bardzo ciężkie. Tak przechodziło sześć miesięcy. Tam był inwalidzki wózek i trzy razy dziennie wywozili mnie na ulicę, abym mógł oddychać świeżym powietrzem. Nosili mnie na noszach do gabinetu rentgenowskiego na badania, ale żadnej pomocy nie otrzymywałem. Gdy budziłem się rano i prosiłem o picie, pielęgniarka otwiera drzwi i mówi: aha, to ty krzyczysz? I zamyka drzwi. Byłem spragniony kropli wody, aby chociaż zmoczyć wargi. Ale jeden żołnierz przychodził do mnie i mówił: Kola, my nie możemy się już patrzeć, wszyscy się męczymy. Oni w nocy przynosili wodę, aby zmoczyć moje wargi.

Wszystko, co mogli robili nocą, bo rano kazali im opuścić salę. Ten żołnierz przychodził i mówił: Kola, czemu ty tak cierpisz? My już nie możemy. Mówię: ja wierzę Bogu. On mówi: jak to? Gdzie jest twój Bóg? Pośpiesz Go, żeby coś z tobą zrobił. Albo żebyś umarł, albo żebyś ożył. Mówię: ja czekam, żeby On coś zrobił. On ukradkiem przynosił mi truskawki, przynosił mi łyk wody. Nalewał mi taką maleńką buteleczkę, kładł na poduszkę i wybiegał, żeby nie zobaczyła go żadna pielęgniarka i aby go nie karali. A ta woda spływała tak, że mogłem pić. On przychodził i pomagał mi. Myślę; jakie dobre serce ma ten żołnierz.
Poproszę go o coś nadzwyczajnego. I pewnego razu, gdy miał wychodzić z sali, poprosiłem go: wiesz przyjacielu, poproszę cię o wielką rzecz, ale powiedz, że to zrobisz. On mówi: Kola, zrobię wszystko, co mogę. Mówię: zabij mnie, abym już więcej nie żył. On mówi: mówisz prawdę? Mówię: tak, zabij. Wiem, że sam nie mogę położyć na siebie ręki i zakończyć z sobą. Ja już nie chcę żyć. Takie życie nie jest potrzebne, ani mnie, ani nikomu. Ze mnie się śmieją. A we mnie jeszcze serce było, jeszcze dusza we mnie była, a śmierć nie przychodziła.

Przygotowywałem tego chłopca kilka tygodni, żeby go jakoś uprosić, aby mnie zabił. I moje męki się zakończą. To była moja ostatnia nadzieja. Ale on wstał, zapłakał i powiedział: Kola, zrobię dla ciebie wszystko, ale tego zrobić nie mogę. I wyszedł. Gdy on wyszedł, zapłakałem, gorzko zapłakałem. Znikła dla mnie ostatnia nadzieja. To była bezwyjściowa sytuacja. Nie chcieli mi dawać wody, nie dawali zastrzyków i chcą abym umarł. Neurolog przychodził i mówił: no i co kawałku mięsa? Jeszcze nie zdechłeś?

Bracia i siostry, ja byłem jeszcze żywym człowiekiem. Miałem jeszcze głowę, miałem oczy, miałem usta i uszy. Jeszcze mówiłem i moje serce jeszcze biło. We mnie była jeszcze dusza i jeszcze żyłem. Byłem jeszcze człowiekiem.
Ale przyszedł taki czas, gdy widziałem to bezwyjściowe położenie, że podciągnąłem tak powolutku swoje ręce do głowy i mówię: Panie, nie mogę tak żyć, nie mam wyjścia, nie mogę nic zrobić.
Daj mi umrzeć, uśmierć mnie. Ale śmierć do mnie nie przychodziła. I gdy tak powiedziałem, wspomniałem, co było powiedziane do mnie proroczym głosem, jeszcze przed wojskiem. Było powiedziane, że ta sprawa jest od Boga, dla Jego chwały i żebym oddał Mu chwałę. Ale we mnie była taka walka; Panie, za co?
Za to, że umieram, mam cię chwalić?
A Bóg mówi: a za to, że jestem Wszechmogący.
Za to, że jestem królem królów. Za to, że stworzyłem Niebo i Ziemię.
Za to, że stworzyłem ciebie. Mówię: Panie, za to nie mogę.
Panie, nie mam, za co. Nie mam powodu, aby Cię chwalić.
A Bóg mówi: a za to, że jestem mocny. Bracia i siostry, ja trzymałem głowę i powiedziałem: Panie, dziękuję Tobie, że istniejesz, dziękuję Tobie, że jesteś silny, dziękuję Tobie, że we mnie bije jeszcze serce, dziękuję Tobie, że Ci dziękuję. A za co jeszcze, nie wiem. Przynoszę tobie ofiarę pochwalną. Powiedziałem te słowa.

_________________
Obrazek
Isaj40/9
Wstąpże na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny Syjonie!
Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny Jeruzalem!
Podnieś głos, nie bój się!
Powiedz miastom judy: Oto wasz Bóg!


.


Góra 
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Świadectwa słowem
 Post Napisane: 12 sierpnia 2012, o 18:57 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lipca 2012, o 17:54
Posty: 18388
One nie miały takiej siły, nie miały takiego krzyku, ale to były słowa posłuszeństwa przed Żywym Bogiem. Te słowa to był krzyk mojej duszy. Bracia moi siostry, co to znaczy ofiara pochwalna. Moje serce zaczęło bić szybciej i szybciej{…} Przybiegła pielęgniarka, bo myślała, że coś się stało. Mówię: ja chcę żyć, rozumiesz mnie? Chcę żyć. Ona mówi: a co się stało? Pięć minut temu prosiłeś o śmierć, a pięć minut później krzyczysz, że chcesz żyć.

Mówię: a to dlatego, że złożyłem dziękczynienie swojemu Ojcu. Zrobiłem to, co powiedział mój tato; ja jestem twoim ziemskim ojcem, ale słuchaj tego, co powie twój Niebieski Ojciec. I ja posłuchałem tego, co powiedział mój Niebieski Ojciec, chociaż było mi ciężko. Uwielbiłem Go i gdy to zrobiłem, zacząłem wdychać ten zapach zbawienia, zacząłem wdychać to powietrze, które dawało mi życie.

O godzinie dziesiątej, był „czapszczyk” i wszyscy już spali, tylko dyżurny lekarz chodził po korytarzu. I gdzieś o godzinie jedenastej dwadzieścia, do mojej sali zachodzi Anioł Boży i idzie do mnie. Był ode mnie wyższy. Jego włosy były białe jak wełna, oczy miał czyste i krystaliczne. On nie szedł tak jak człowiek, ale po prostu płynął. Podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i powiedział: Mikołaj, wstawaj, idziemy. Mówię: nie, ja nie mogę. Czy nie wiesz, że jestem połamany?
On mówi: wstawaj, nie ma czasu.

Wziął mnie za rękę i obraca się żeby iść.
Zapomniałem, że jestem połamany.
Zapomniałem o tym, co się ze mną stało.
Szybko wstałem z łóżka i idę za tym Aniołem.
Prowadził mnie za rękę. Ja schodzę po schodach, a on tak jakby płynął.
Podchodziliśmy do drzwi wejściowych szpitala.
One były zamknięte.
Po drugiej stronie, od ulicy wisiała kłódka. I gdy byliśmy w odległości gdzieś trzech metrów od nich, one się same otwierają.
Wyszliśmy na ulicę, on puszcza moją rękę, obraca się do mnie i mówi: teraz, czas na mnie. Mówię: nie. Chciałem go zatrzymać.
Wziąłem go rękami, ale moje ręce się zeszły a on stoi. Jeszcze raz chciałem go objąć, ale on rozwiał się tak jak para i już go nie było.
Myślę; Panie, czy to jest taki sen, że mogę stać na swoich nogach. Przez te sześć miesięcy takiego snu nie miałem. I gdy wracałem z powrotem, było tam takie miejsce gdzie rosły kwiaty. Zacząłem biegać wokół tego miejsca i dziękować Panu: Panie, przedłużaj mi ten sen. Ale chcę powiedzieć naprzód; gdy później schodzili się lekarze i gdy przyszli na to miejsce, tam była dróżka wydeptana moimi nogami. To nie był sen. To było moje uzdrowienie. Przyszedł Anioł Pański i stałem się zdrowy.

Gdy podszedłem do tych drzwi, wisiała kłódka. I słyszę jak mówi szatan: nie możesz tam wejść, dlatego że wisi kłódka. Musisz otworzyć kłódkę, wtedy otworzysz drzwi i wejdziesz. A Bóg mówi: Mikołaj, dlaczego stoisz? Ja stoję i myślę; powinienem iść. A szatan mówi: czyż byś nie widział? Wisi kłódka. Bracia i siostry, żeby otworzyć drzwi, to jest realne, ale że stoję zdrowy na ulicy to już nie. I ja prawdziwie stoję na ulicy zdrowy, a myślę o przyziemnych rzeczach, które przynosi szatan. Słyszę głos Boży: dlaczego stoisz? Zrobiłem jeden krok i drzwi zaczęły się otwierać. Przechodzę przez te drzwi, i myślę jak ta kłódka się zamyka. I gdy przeszedłem, od razu odwróciłem się, aby zobaczyć, a ona była już zamknięta.

Nie słyszałem szumu, nie słyszałem stuku, a drzwi były zamknięte. Zaszedłem do swojej sali, i położyłem się. Rano przychodzi pielęgniarka i wszystkich budzi: wstawajcie, wstawajcie, idźcie na śniadanie. Ubieram się i wstaję. Biorę ręcznik i idę myć się do umywalki. Gdy wstałem, nie zrozumiałem, dlaczego znajduję się w szpitalu. Gdy schodziłem po schodach, przechodziły dwie pielęgniarki. Jedna złapała mnie za rękę i trzyma. A ja nie wiem, co się stało. Nie wiem, dlaczego one się tak lękają. Wziąłem jedną i drugą pod rękę i zszedłem z nimi po tych schodach. Mówię do nich: co z wami?
One wyrwały się ze strachu i pobiegły do wszystkich oddziałów, wzywać lekarzy. Ja poszedłem, umyłem się i wracam do swojego pokoju. Podchodzę do swojego łóżka i nagle zrozumiałem, co się stało. Zobaczyłem ten inwalidzki wózek, zobaczyłem nosze. Zobaczyłem te uchwyty, o których mówili, że jak będę zdrowy, to będę się na nich podciągał, żeby nie było odleżyn. Zobaczyłem to wszystko i po prostu upadłem na łóżko, jakbym stracił przytomność. Dotarło do mnie, co się stało. Słyszę jakiś krzyk i szum. Słyszę jak mówią: on chodził, on chodził. My go widziałyśmy jak chodził. A inni mówią: a gdzie tam chodził, on leży tak jak leżał. Te pielęgniarki krzyczą: on chodził, my go widziałyśmy jak chodził.

Otwieram oczy i siadam na łóżku. Sala pełna lekarzy. Patrzą na mnie, co się ze mną stało. Gdy usiadłem, wszyscy ze strachu aż odskoczyli. Dyrektor szpitala, chirurg, który był pułkownikiem i ateistą, podchodzi do mnie i mówi: Kola, to jesteś ty, czy nie? Ja wziąłem go za rękę i mówię: to ja, uzdrowiony przez Pana. Nie przez wasze leki a przez Pana. Bracia i siostry, on mówi neurologowi: przebadaj go, czy jest zdrowy. Neurolog przychodził wcześniej, podnosił moją nogę, puszczał i ona padała jak martwa. Podnosił drugą, puszczał i też padała.
Wbijał mi w nogi igłę i niczego nie odczuwałem.

A teraz, gdy podniósł moją nogę, ja ją podniosłem jeszcze wyżej. Podnosi drugą i dwie nogi trzymam. Neurolog w strachu mówi: niczego nie rozumiem. Niczego nie mogę powiedzieć o tym, co się stało. Dyrektor szpitala mówi: przejdziemy do gabinetu i tam go przebadamy. Gdy moje nogi stanęły na podłodze i zacząłem iść, wokół mnie powstał taki obłok, jaskrawego, żółtego koloru. On był tak, gdzieś na osiemdziesiąt centymetrów wokół mnie. Ja idę i ten obłok, posuwa się ze mną. Słyszę jak z tyłu mówią: ach, taki młody i będzie umierał. Myślę; Panie, czemu mam umierać? Dopiero dałeś mi zdrowie. Ja chcę żyć. Czemu oni mówią, że będę umierał? Aha, mówią, że przed śmiercią odpuszcza. Rozumiem, że odpuszcza, jeśli boli noga lub głowa. Albo, gdy kłuje w plecach lub sercu, może odpuścić przed śmiercią. Ale ja byłem połamany. Jak może odpuścić połamanego człowieka?

Myślę; to coś nie to, oni mówią coś strasznego. Zaszliśmy do gabinetu i dyrektor szpitala mówi: oto taboret i wiadro z wodą. Ściągnij to wiadro z taboretu i postaw na podłodze, a następnie z powrotem postaw na taboret. Żeby podejść do tego wiadra, musiałem iść swoimi nogami, które nie chodziły. Prawda? Żeby wziąć to wiadro, musiałem się schylić, to znaczy, że muszą pracować te kości, które były połamane. Musiały pracować mięśnie mojego całego ciała. Zrobiłem tak jak kazali.

_________________
Obrazek
Isaj40/9
Wstąpże na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny Syjonie!
Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny Jeruzalem!
Podnieś głos, nie bój się!
Powiedz miastom judy: Oto wasz Bóg!


.


Góra 
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Świadectwa słowem
 Post Napisane: 12 sierpnia 2012, o 18:58 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lipca 2012, o 17:54
Posty: 18388
W tym gabinecie był taki dwudrzwiowy, metalowy sejf. Mówię: mogę spróbować podnieść ten sejf. Nawet nie każdy zdrowy lekarz, mógłby podnieść ten sejf, który tam stał. Chciałem zwiększyć chwałę Pańską. Chciałem podziękować Panu, za to, co dla mnie zrobił. Podszedłem do tego ciężkiego sejfu, objąłem go, podniosłem, przeniosłem w drugi róg pokoju i postawiłem.

Gdy stanąłem przed nimi, ten obłok, który był wokół mnie, zaczął się rozszerzać. Widzę, że ten obłok rozszerza się na całą komnatę. I gdy ktoś znalazł się w tym obłoku, zaczynają mu drżeć usta, zaczynają drżeć ręce i nogi. Obłok zapełnił całą komnatę. Każdemu drżały usta i kolana a jednemu doktorowi, aż całe plecy drżały.

Kierownik szpitala podchodzi i mówi: Kola, jeśli możesz mi przebaczyć, to przebacz, bo to ja dałem rozkaz, aby cię zabić. To ja dałem temu neurologowi rozkaz, aby cię zniszczył moralnie. To ja powiedziałem tym dwóm żołnierzom, aby zabili cię fizycznie. To był mój rozkaz. Ale jeśli możesz to przebacz. On płakał jak małe dziecko. On mówi: ja nigdy nie znałem wierzących. Słyszałem, że są „sztundy”. Słyszałem, że ludzie mówią o Bogu, ale nigdy nie wierzyłem.

Teraz wiem, że uzdrowił cię twój Bóg. My chcieliśmy cię zniszczyć, a ty, nabrałeś siły i stałeś się zdrowy. Wiem, że zrobił to twój Bóg. Objął mnie tak, jak objął mnie tato, a może nawet bardziej. Płakał i modlił się modlitwą pokuty. Mówił: przebacz, przebacz. Neurologowi też trzęsły się ręce i nogi. Podszedł do mnie i mówi: jeśli możesz, to mi przebacz. Mówię: ja już wcześniej wam przebaczyłem. On mówi: ale ja chcę słyszeć twój głos, że mi przebaczasz, bo jeśli nie usłyszę, to wiem że idę na potępienie Pańskie. Mówię: już wcześniej wam przebaczyłem, i teraz żebyście wszyscy wiedzieli; przebaczam wam.

Bracia i siostry, na to miejsce zszedł Pan. Na to miejsce zeszła chwała Pańska, ponieważ ci ludzie przyjęli Pana takiego, jakim jest; Silny i Sławny. Alleluja. Dyrektor stoi i zapytuje się: moja mama jest sparaliżowana wiele lat. Czy Bóg może ją uzdrowić? Gdy on się pytał, ja modliłem się przed Bogiem i słyszę głos Boży: i będzie objawiona Moja miłość. Gdy zakończył pytać, mówię: może. On mówi: jak? Mówię: po twojej modlitwie. On nigdy się nie modlił. Nigdy nie skłaniał kolan. Nigdy nie uczył się żadnej modlitwy i nie widział jak modlą się ludzie. Ale wokół niego stali jago lekarze, jego doktorzy i współpracownicy.

Stał jego cały personel; pułkownicy, majorzy, komuniści, ateiści. On musiał wybrać; albo swoje „ja”, swoją hardość, swoje wysokie położenie w tym świecie, albo swoją zdrową mamę. Ale on skłania kolana przed Żywym Bogiem. Bracia i siostry, przed Jego imieniem skłoni się wszelkie kolano. Przed Jezusem Chrystusem. On skłonił kolana i powiedział takie słowa: Panie, jestem grzesznym człowiekiem, przebacz mi, uzdrów moją mamę. Amen. To było jago dziesięć słów. Gdy on się modlił, ja mówiłem: Panie, Ty słyszysz jego modlitwę, Ty już powiedziałeś, że objawisz Swoją miłość. I słyszę głos: objawiłem Moją miłość.

_________________
Obrazek
Isaj40/9
Wstąpże na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny Syjonie!
Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny Jeruzalem!
Podnieś głos, nie bój się!
Powiedz miastom judy: Oto wasz Bóg!


.


Góra 
 Zobacz profil  
 
 Tytuł: Re: Świadectwa słowem
 Post Napisane: 12 sierpnia 2012, o 18:59 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 lipca 2012, o 17:54
Posty: 18388
Gdy wstał z kolan, zapytuje się mnie: czy moja mama jest już zdrowa? Mówię: zdrowa. On mówi: można pojechać zobaczyć? Mówię: można. On się pomodlił i uwierzył. Jeśli bym mówił od siebie, nic by się nie stało. Ale to robił Pan, dla swojej chwały. Tak jak było powiedziane, że ta sprawa jest od Niego, dla Jego chwały, żeby Jego Imię było uwielbione. On wsiadł do samochodu i pojechał do domu. W domu przy mamie, była jego córka, która ciągle się nią opiekowała.

Dzwoni dzwonkiem, otwiera się zamek i oczekuje, że wyjdzie jego córka. Drzwi się otwierają, i stoi jego mama. On mówi: co się stało? Mama mówi: nie wiem. Kilka minut temu, przyszła na mnie jakaś siła, coś powiedziało, że powinnam wstawać. I ja wstałam i teraz chodzę. On wraca się do roboty. Otwiera drzwi i pada na podłogę i mówi: dziękuję Tobie Panie, dziękuję Tobie Panie. Lekarze zapytują: co się stało? On mówi: mama jest zdrowa. Wszyscy lekarze się rozradowali; mama jest zdrowa. Bracia i siostry, czy to nie ten Pan, jest w naszym zebraniu? Czy to nie ten Pan, który mnie uzdrowił? Ja jestem faktem Bożej pracy. Popatrzcie na mnie i wiedzcie, że Pan dzisiaj działa.

Bracia i siostry, ale Bóg chce, żebyśmy nie tylko stali, tak jak ja stałem obok tych drzwi. My wiele wiemy i rozumiemy, ale słuchamy szatana, który mówi o przyziemnych sprawach. A Bóg mówi abyśmy nie żyli ziemskimi sprawami, ale nadziemskimi. Dlaczego? Dlatego, że one są od Pana. Bracia i siostry, Duch Pański pobudza nas do modlitwy. Jeśli odczuwasz, że jest ci potrzebne przebaczenie, że Niebo jest dla ciebie zakryte, wychodź tutaj, żeby Bóg ci przebaczył. A może klisza życia przejdzie przed twoimi oczami. Może trzeba poprosić kogoś o przebaczenie. Dzisiaj jest czas pokuty. To jest najważniejszy i największy cud, gdy pokutuje grzesznik. Dlaczego ja leżałem sześć miesięcy?

Byłem wierzący, znałem Pana. Bóg do mnie wiele mówił. I leżałem sześć miesięcy. Bóg przygotowywał tych lekarzy. Jeden lekarz podszedł i powiedział: Kola, jak ty możesz tak żyć? Gdybyś był moim synem, wydałbym nakaz, żeby cię uśmiercili, dlatego, że nie mogę na ciebie patrzeć. Bracia i siostry, Bóg przygotowywał ich serca, tym kawałkiem mięsa. Bóg trzymał mnie do tego czasu, żeby tych ludzi okrył Boży obłok.
Moi drodzy przyjaciele, jeśli w was jest pragnienie, aby powiedzieć; Panie pokutuję, Panie przebacz. Daj, aby Twój Duch Święty mówił do mojego serca. Możecie powiedzieć; Panie, jak długo moje usta były zajęte czymś drugim. Oddawałem Tobie wiele chwały, ale to nie była ofiara pochwalna. Dlatego wzywam, jeśli wasze serce jest napełnione radością i jesteś gotowy przynieść ofiarę, wyjdź na środek.

Tak jak Chrystus powiedział do tego człowieka z suchą ręką. Znacie to miejsce w Piśmie. On miał kształt ręki, ale nie miał życia. Ręka była sucha. I Chrystus powiedział do tego człowieka: wyjdź na środek. O, jak często bywa, że Kościół ma formę, ale nie ma życia. Jak często bywa, że kaznodzieja ma formę, ale nie ma życia. Tak samo pastor, śpiewający, czy modlący się, mają formę, ale nie mają życia. I tobie z suchą ręką, mówi Bóg: wychodź na środek. I gdy wyjdziesz na środek, wtedy On powie następne słowo: wyciągnij swoją suchą rękę i ona stanie się zdrowa, tak jak druga. Alleluja. Taki jest nasz Żywy Bóg. Alleluja. On daje uzdrowienie, On daje radość, On daje wszystko, co jest potrzebne do naszego życia. Nie bracia, nie ja, ale Pan, bo siła jest u Pana.

I najważniejsze, jeśli ty przyszedłeś i nie myślisz pokutować, ale uciec z tego miejsca nie pokutując. Niczego lepszego nie znajdziesz za drzwiami tego domu, dlatego, że tu jest Pan, i jest obecna Jego chwała. Na tym miejscu jest Duch Pański, a za drzwiami jest wróg, który, jak ryczący lew, szuka kogo by pochłonąć. W sąsiadach nie znajdziesz pokoju. U lekarza nie znajdziesz pokoju.

Ty przyszedłeś do domu Bożego, gdzie jest obecny Bóg. Szukaj go na tym miejscu. Znajdź Go i On ci odpowie. Dawajcie, jeśli ktoś ma prośbę o przebaczenie grzechów, lub, jeśli narodziła się w was wiara, żeby otrzymać chrzest Duchem Świętym, lub uzdrowienie. Jeśli w was zrodziła się taka wiara, wychodźcie na środek, wyciągnijcie waszą suchą rękę, żeby Bóg powiedział: niech będzie uzdrowiona. Wstajemy i modlimy się do Pana. Alleluja.
Mikołaj Tielega
Przetłumaczył z j. rosyjskiego M.Wdowiak

Artykuł pochodzi z http://ewzwalimski.pl.tl/

_________________
Obrazek
Isaj40/9
Wstąpże na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny Syjonie!
Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny Jeruzalem!
Podnieś głos, nie bój się!
Powiedz miastom judy: Oto wasz Bóg!


.


Góra 
 Zobacz profil  
 
 Tytuł:
 Post Napisane: 12 sierpnia 2012, o 18:59 
 


Góra 
  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
 
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 8 ] 

Strona główna forum » IZRAEL JEHUDIM » ŚWIADECTWA ŻYDÓW » ŚWIADECTWA - Słowem i Video


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości

 
 

 
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Tłumaczenie phpBB3.PL