Naoczni świadkowie, biegli, pracownicy polskich, ale i rosyjskich służb.
Wielu z nich po 10 kwietnia 2010 roku, czyli dniu katastrofy smoleńskiej, po prostu zmarło.
W większości przypadków mało prawdopodobne były zgony z przyczyn naturalnych, jak np. podeszły wiek.
Choć – co chyba nikogo nie dziwi – często taką właśnie przyczynę śmierci orzekano. Rzecz jasna często “miały miejsca” również
samobójstwa.Zdarzały się także diagnozy poważnych chorób, inny świadek został znaleziony martwy w łazience ośrodka wczasowego w…
Indiach!
Nie brakowało również powieszeń, wypadków samochodowych i wielu, wielu innych.
Co ciekawe, słupek zgonów gwałtownie podskoczył pomiędzy
2010 a 2012 rokiem – oczywiście za rządów Donalda Tuska.Wiadomo także, że oprócz “głośnych” zgonów, o których piszemy poniżej, ginęli też naoczni świadkowie, którzy opowiadali polskim dziennikarzom o
“kuli ognia” w powietrzu, co potwierdzałoby, że na pokładzie doszło do wybuchu.
Zaczynajmy.
6 czerwca 2010 w wypadku samochodowym w trakcie oczekiwania na wyjazd do Smoleńska zginął profesor
Marek Dulinicz – szef grupy archeologicznej.
13 czerwca 2010 r. Siergiej Tretiakow.
Śmierć byłego funkcjonariusza rosyjskich służb wywiadowczych Siergieja Tretjakowa może mieć związek z katastrofą smoleńską – pisze włoski tygodnik „L’Espresso”.
W e-mailu z 22 kwietnia 2010 roku. Fred Burton z firmy Stratfor cytował opinię Siergieja Trietiakowa, który w rozmowie z nim twierdził, że:
„Rosjanie celowo nie pozwolili na lądowanie samolotu, wiedząc, że polski prezydent albo zmusiłby pilota do lądowania, albo samolot zawróciłby i nie wylądował na miejscu”. W ten sposób pokrzyżowaliby plany uroczystości rocznicy mordu katyńskiego.
W odpowiedzi inny analityk Stratforu Marko Papic pisze, że pokrywa się to z tym, co powiedziały mu „jego źródła”.
Trietiakow miał twierdzić również, że Rosjanie mają różne gotowe scenariusze które mogą być ściągnięte z półki, jeżeli zechce tego Putin.
15 października 2010 r. Eugeniusz Wróbel. Minister w rządzie Prawa i Sprawiedliwości.
Ekspert od spraw lotniczych.
Specjalista od komputerowych systemów sterowania lotem samolotów.
Specjalista od precyzyjnej nawigacji satelitarnej dla lotnictwa.
Zaginął 15 października.
Jego poćwiartowane zwłoki zostały wyłowione z Zalewu Rybnickiego.
Został zamordowany przez rzekomo chorego psychicznie syna
(żona Wróbla jest psychiatrą i przez 20 lat nie zauważyła choroby syna).
Syn nie zdradzający zaburzeń umysłowych początkowo przyznał się do winy, po czym wyparł się jej.
Podobno niepoczytalny syn poćwiartował piłą zwłoki ojca, lecz w pokoju – gdzie miało się to odbyć – nie ma śladów makabrycznego czynu.
Minister Wróbel mówił w prywatnych rozmowach, że wrak znajdujący się na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj nie jest wrakiem tupolewa, którym lecieć miała polska delegacja.
19 października 2010 r. Marek Rosiak. Pracownik biura poselskiego posła Janusza Wojciechowskiego (Prawo i Sprawiedliwość) w Łodzi.
Zamordowany przez byłego członka Platformy Obywatelskiej.
Sprawca Ryszarda C. zamordował Marka Rosiaka i poważnie ranił drugą osobę z tej partii. Jak sam powiedział, jego „celem” był Jarosław Kaczyński.
Morderstwo nastąpiło w bezpośrednim następstwie medialnej nagonki na polityków i zwolenników Prawa i Sprawiedliwości po katastrofie smoleńskiej.
Sierpień 2011 r. gen. Konstantin Moriew.
Szef FSB (Rosyjska Służba Bezpieczeństwa) z Tweru.
53-letni Moriew zginął w końcu sierpnia 2011 roku.
Ciało znaleziono w jego gabinecie.
Jak uznano, zastrzelił się z broni służbowej.
Choć nie pozostawił listu pożegnalnego, śledczy przyjęli wersję samobójstwa.
To właśnie
Moriew przesłuchiwał smoleńskich kontrolerów po katastrofie.
Moriew został przydzielony do Tweru, któremu podlega lotnisko Siewiernyj w Smoleńsku, w 2007 roku.
Na jego terenie służyli oficerowie, którzy 10 kwietnia 2010 roku znajdowali się w wieży lotniska w Smoleńsku – mjr Wiktor Ryżenko i płk Nikołaj Krasnokutski.
2 czerwca 2010 roku w Moskwie “na sepsę” zmarł Krzysztof Knyż – operator, który pracował z Wiktorem Baterem (ten dziennikarz już pierwszego dnia podał właściwą godzinę katastrofy TU-154M).
Zdawkowe komunikaty TVN mówiły o chorobie.
Prasa zagraniczna pisała, iż został zamordowany we własnym mieszkaniu.
5 sierpnia 2011. Andrzej Lepper. Znaleziono go powieszonego w mieszkaniu, choć najprawdopodobniej ktoś “pomógł” mu w odejściu z tego świata.
Biegli niemal natychmiast stwierdzili samobójstwo, ale – jak się później okazało – w ciele denata odnaleziono substancję zwiotczającą mięśnie.
Wobec czego można stwierdzić, że polityk umierając był świadomy, ale nie mógł się poruszyć ani krzyczeć.
Jego śmierć z tragedią smoleńską wiązał m.in. Zbigniew Stonoga, przyjaciel Leppera, który twierdzi, że polityk był w posiadaniu bardzo ważnych taśm z miejsca katastrofy i chciał przekazać je Jarosławowi Kaczyńskiemu.
W grudniu 2012 r. Dariusza Szpinetę, zawodowego pilota i instruktora pilotażu znaleziono martwego w łazience ośrodka wczasowego w Indiach.
Szpineta podważał twierdzenia Rosjan co do statusu lotu, wskazując, że lot TU-154M był lotem wojskowym.
W październiku 2012 r. zmarł chorąży Remigiusz Muś technik pokładowy Jaka – 40, który 10 kwietnia 2010 roku wylądował na smoleńskim lotnisku, godzinę przed katastrofą TU-154 M.
Prokuratura szybko poinformowała, że “okoliczności zdarzenia wskazują na samobójstwo”. Chorąży Mus był ważnym świadkiem w śledztwie smoleńskim.
Twierdził bowiem, że już po wylądowaniu Jaka-40, pozostał w kabinie i słyszał przez radio rozmowę między załogą TU-154M i kontrolerem z wieży.
W rozmowie kontroler miał zezwolić załodze TU-154 M na zejście do “wysokości decyzji” 50 metrów, na której załoga miała zdecydować, czy wyląduje.
To podważa teorie rosyjskich biegłych.
16 czerwca 2012 r. w Warszawie zmarł twórca GROM, generał Sławomir Petelicki. Generał ostro krytykował ustalenia tzw. komisji Millera.
Krytykował też Donalda Tuska, że nie zwrócił się o do NATO o pomoc przy zbadaniu katastrofy.
To wreszcie twórca GROM ujawnił treść sms-a, którego dostał od polityka Platformy.
10 kwietnia 2010, dostawali go posłowie PO, którzy wypowiadali się w mediach o katastrofie smoleńskiej: „Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił.”
4 września 2012 r. Józef Szaniawski. Historyk, dziennikarz, sowietolog, wykładowca Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, ostatni więzień PRL.
Zginął w Tatrach, spadł w przepaść.
Niezłomny człowiek walczący z komunizmem, krytycznie podchodzący do ustaleń przyczyny katastrofy smoleńskiej, otwarcie mówiący o zamachu.
10 grudnia 2012 r. Krzysztof Zalewski. Ekspert lotniczy, który wielokrotnie wypowiadał się na temat katastrofy smoleńskiej.
Był jednym z bohaterów filmu „10.04.10” Anity Gargas.
Krytykował raporty komisji MAK i komisji Jerzego Millera.
Był gościem Konferencji Smoleńskiej.
10 grudnia 2012 roku do siedziby wydawnictwa Magnum-X przy ulicy Grochowskiej na warszawskiej Pradze wtargnął mężczyzna, który zadał kilka ciosów nożem 46-letniemu Krzysztofowi Zalewskiemu.
Mężczyzna zmarł na miejscu.
48-letni napastnik odpalił również ładunek wybuchowy.
Doszło do eksplozji, ale siła rażenia nie była duża.
Ranny zabójca (jak się okazało, prezes wydawnictwa) trafił do szpitala.
Powyższa lista jest długa, ale zapewne niekompletna.
Jak piszemy wyżej,
w tajemniczych okolicznościach umierali też zwykli obywatele rosyjscy, dziennikarze, polscy krytycy działań komisji i wielu, wielu innych przedstawicieli opozycji wobec Putina i Tuska.http://newsweb.pl/2016/03/03/zgony-po-1 ... znosciach/